JAN DZWOŃCZYK

Janka znanego (nie tylko w Nowicy) jako „Janek z Kunkowej” znam od kilkunastu lat. Bierze aktywy udział w większości wydarzeń artystycznych organizowanych przez lokalną społeczność. Szpakowate starannie uczesane włosy z grzywką na bok, wąs, aparat fotograficzny w ręku lub kieszeni, często można go spotkać w ulubionym zielononiebieskim rozpinanym kardiganie. Przyjaciel ekipy Teatru Węgajty, przyjeżdżającej w te strony by kolędować. Przyjaciel Nowicy 9 i nowoosadników – skupionych wokół domu zmarłego na początku lat 90 XX w. Janka Szymczyka (w którym aktualnie mieszka Uszi i Bolek z zespołu muzycznego Nowica 9) – muzyków, artystów i wolnomyślicieli. Przychodził z Kunkowej do Nowicy pod „dziewiątkę” jeszcze za życia Szymczyka razem z Witkiem Brodą, Januszem Prusinowskim, członkami i cżłonkiniami Teatru Węgajty. Uwiecznił to Waldemar Czechowski na filmie z 1992 r. [1] Poniżej prezentuję kadry z tego filmu.

Jan Dzwończyk (ur. 1954) to syn Stefanii (1923-2011, córki Julii i Onufrego) i Piotra (1916-2006, syna Stefana i Ewy). Ojciec zajmował się wyrobem wazonów i wieszaków (zarówno tych pojedynczych jak i podwójnych). Skupował także różne drobne przedmioty z drewna takie jak łyżki czy rzeźbione talerze i nimi handlował. Mama robiła m.in. spinki do prania i jak mówi Janek: „na worki to szło, ojciec to potem ładował na samochód i do Będzina – tam sprzedawał, na Śląsku. Najpierw robił tata z mamą a później, jak już byłem dorosły to im pomagałam, a później jak oni już nie mogli to ja już sam. Ale ja głównie wieszaki robiłem”.

Piotr Dzwończyk (1916-2016), ojciec Janka z Kunkowej

O tym jak wygląda produkcja wieszaków opowiada ze szczegółami podczas jednego ze spotkań w jego domu: „najpierw klocek (bukowy, czasem tylko jaworowy) trza orznąć, spód poheblować, żeby dobrze to siedziało, i rysowało się, taki szablon był takiego wieszaka”. Wieszaków było kilka rodzajów, najwięcej robił wieszaków pojedynczych z rowkami,  w tym się specjalizował. Często mama pomagała mu przy produkcji wiercąc otwory na haki, które kupowało się np. u Bazylego Wójtowicza w Łosiu. Ale same haki to nie wszystko, nakładano na nie jeszcze taką różnokolorową otulinę zwaną w żargonie chałupników nylonem „najpierw kazali robić bez nylonu a później z nylonem, i trzeba było nakładać”.  A kto kazał? Ano Ci co skupowali towar od ludzi z Kunkowej. I handlarze pracujący na własną rękę, i ci ze spółdzielni w Ryglicach, Żurowej czy Gorlicach. Janek nigdy nie lakierował swoich wyrobów ani ich nie zdobił. Jak sam mówi obawiał się , że zachoruje od tego, od wdychania oparów z lakierów a i jeszcze „źle na oczy to wpływa”.  A nie było to wcale rzadkie takie chorowanie „byli tacy ludzie w Gorlicach, co umarli od tego”. A ludzi kusiło, bo więcej pieniędzy się dostawało za polakierowane rzeczy. Ojciec Janka dawno lakierował flakony ale zarzucił niedługo po śmierci tych ludzi z Gorlic.

Wieszaki wykonane przez Jana Dzwończyka z Kunkowej, fot. R.Pazdur

Odkąd pamięta interesował się fotografią. Jak mówi: „ja bym się na kamerzystę i fotografa nadawał, ale to wszystko przypadkowo wyszło, że zacząłem robić zdjęcia”. Z rozrzewnieniem wspomina: „kiedyś mróz nie mróz aparat działał, nie to co teraz, takie delikatne”. Ale robi nie tylko zdjęcia. Podczas spotkań z ludźmi z Teatru Węgajty, co zresztą zostało utrwalone na wspomnianym filmie i zatrzymane w kadrze, nagrywał na kasety magnetofonowe zabawy czy grania w których uczestniczył. Jest prawdziwą kopalnią wiedzy o tej fali zainteresowania wśród artystów zachodnią Łemkowszczyzną, która przeszła tamtędy we wczesnych latach 80 XX w.

Dom rodzinny Jana Dzwończyka

To właśnie u Łania (tak też do niego mówimy) po raz pierwszy zobaczyłam bęben do wieszaków. To duże zrobione z drewna urządzenie (widoczne na poniższej fotografii) służyło do wygładzania drewna wieszaków. Wrzucało się do niego wieszaki bez haków, dodatkowo – to punkt kluczowy – białe świeczki, całe, lub same zeskrobane kawałki parafiny i uruchamiało. Bęben obracał się niezbyt szybko; wszystko w nim się ocierało o siebie, traciło szorstkość,  gładziło w sposób wyjątkowy. Jan przestał robić łyżki niedługo po 1984 r., kiedy to poważnie zachorował.

Jan Dzwończyk opierający się o bęben do wieszaków, fot. nieznany

 [1] W. Czechowski, Wyprawa Teatru Węgajty do Nowicy – rok 1992,  film https://www.youtube.com/watch?v=WMy-KEoqYDQ